Barona przejęłam w 2018 r. pod opiekę od osoby prywatnej, wraz z jego przyrodnim bratem Legionem. Baron był starszy o rok od Legiona, początkowo w dość dobrej formie, choć był już chory na tzw. RAO – końską wersję astmy. Przez lata był szefem naszego stada, samcem alfa, który ustalał hierarchię. Po roku czy dwóch podupadł na zdrowiu chorując na RAO (astmę) oraz szpat, które w ciągu kilka lat zdegradowały do szczętu jego organizm.
Baron to dla nas wszystkich jeden z tych koni, które zapadły głęboko w pamięć. Można było śledzić jego losy na FB. Kosztował nas dużo pracy, a leczenie pochłaniało ogromne pieniądze. Codzienne zabiegi inhalacyjne, antybiotyki, sterydy, zastrzyki… Każde pogorszenie, co roku coraz silniejsze, powodowało dużo zmartwień i często łzy w oczach; a jednocześnie każdy lepszy dzień, czy tydzień, czy miesiąc w dobrej formie, dawał nadzieję, że uda się ustabilizować objawy choroby i poprawić mu komfort życia.
Nadążyła się okazja by wysłać Barona, wraz z Lili, do kliniki do komory hiperbarycznej( ????), skorzystałam oczywiście z tej możliwości. Baron spędził w klinice miesiąc, wrócił z dużo lepszej formie, przez kilka miesięcy sytuacja wydawała się opanowana. Ale RAO jest podstępne, choroba jest bardzo zależna od czynników zewnętrznych: temperatury, wilgoci, duchoty, kurzu, pylenia roślin itp. Każdy letni sezon był dla Barona gorszy, niedotlenienie odbijało się na krążeniu, rytmie serca i ogólnej wydolności organizmu. Mając ciągle iskierkę nadziei, że nastąpi poprawa, tak jak to było po pobycie w klinice, nie potrafiłam podjąć decyzji o eutanazji :(…
Baron zmarł na łące, wśród swojego stada… (latem 2022)