DOPISAĆ DRUGĄ CZĘŚĆ….!!!
We wrześniu 2019 roku zorganizowaliśmy wykup na konie z Morskiego Oka. Dwie spracowane klacze skazane na rzeź!
Woziły przez swoje całe życie turystów, ciężko pracowały , a wysłużone i stare okazały się zbędne; zamiast na zasłużoną emeryturę, trafiły do handlarza.
Dzięki nagłośnieniu zbiórki przez Radio Gdańsk udało się zebrać 140% potrzebnej sumy, zamiast 2 koni przyjechało 6 sztuk. W pierwszej kolejności oczywiście zabieraliśmy przyjaciółki Lilę i Różę.
Lila to niewielka siwa klacz, delikatna, troszkę w typie araba. Przyjechała wychudzona, z lekko zapadniętym grzbietem. Szybko udało się ją doprowadzić do dobrej kondycji, jednak czas pokazał w czym tkwił problem – Lilka chudła ponieważ cierpi na RAO – astmę, końską niewydolność płuc.
Problemy z oddychaniem powodują dużo większy wysiłek organizmu na tą podstawową czynność – oddychanie. Większość koni z RAO w okresach zaostrzenia choroby chudnie, w dodatku Lilka ma zdegradowane plecy (prawdopodobnie przez złe użytkowanie przez człowieka), przez co przy oddychaniu pracuje jej cały kręgosłup. Na początku stany pogorszenia zdarzały się przejściowo, jednak choroba w starszym wieku szybko się pogłębia, i w tej chwili każde lato (temperatura, pyłki, kurz) pogarsza jej stan.
W ubiegłym roku Lila wraz z Baronem pojechała do kliniki na kurację tlenową. Bardzo jej to pomogło. Niestety zdarzają się okresy pogorszenia. Kobyłka dostaje wówczas zastrzyki ze sterydów, ma robione inhalacje itp. i czeka… czeka aż zmieni się pora roku, która przyniesie ulgę, lub przynajmniej rzadsze ataki.
Poza historią leczenia Lilki, trzeba jeszcze powiedzieć, że babcia Lila jest bardzo stanowcza, nie pozwala nikomu wchodzić sobie w drogę, nawet gdy jest bardzo słaba. Dobitnie broni miski. Przegoni intruza od siana. Trzyma się najsilniejszego – czyli krąży zawsze za Szafirem… chyba przy nim czuje się bezpiecznie 🙂
Do tego jest wyjątkowym brudasem – chociaż może właśnie czyścioszką, tylko po swojemu dba o urodę ;), bo wiecznie tapla się w piasku i błocie. Po każdym czyszczeniu jej przez adopcyjną opiekunkę, efekt jest znakomity… przez jakieś 20 minut 😉
Leczymy Lilę ze zmiennym szczęściem, więc trzymajcie za nią kciuki!
Jej leczenie i codzienne życie możecie śledzić na profilu i w bieżących postach.